Hej! W niedzielę
wybrałam się na jedną z moich ulubionych operetek do Teatru Muzycznego – na
„Skrzypka na dachu”. Jest to musical z muzyką Jerry’ego Bocka, słowami
Sheldona Harnicka i librettem Josepha Steina. Przedstawienie jest zarówno wzruszające jak i zabawne, a ja po raz kolejny byłam zachwycona podczas "Sunrise, sunset" :)
Tewje musi wybrać, czy życie zgodnie z
tradycją (i dostatkiem) jest ważniejsze niż szczęście córek w związkach z miłości. Jak się pewnie domyślacie miękkie serce naszego bohatera zwycięży nad rozsądkiem i kultywowaniem narzuconych zasad. Jeśli jeszcze nie widzieliście to gorąco polecam!

Historia
jest oparta na powieści „Dzieje Tewji Mleczarza” autorstwa żydowskiego pisarza
Szolema Alejchema. Premiera odbyła się w 1964 roku na Broadwayu. Skrzypek na
dachu jest obrazem przemian w świecie, powolnego odchodzenia od tradycji po konfrontacji
z nowymi zjawiskami, jednak sztuka mimo wszystko jest lekka w odbiorze.

Akcja
rozgrywa się w 1905 r. w Anatewce, małym miasteczku na terenie carskiej Rosji,
gdzie żyją obok siebie dwie społeczności – żydowska i rosyjska, które starają
się nie wchodzić sobie w drogę. W tle akcji rozpoczyna się rewolucja z 1905 roku i początki komunizmu. Główny
bohater - Tewje jest ubogim mleczarzem, ojcem pięciu córek, które chce je wydać za
mąż. W tej sytuacji zupełnie zrozumiałe są słowa śpiewanego przez niego utworu "gdybym był bogaty" :) Córki nie zgadzają się z propozycjami (zamożnych) kandydatów przedstawionych przez
swatkę i szukają związków z miłości.

Pozdrawiam,
