Witajcie! :) Post zacznę od „Miasta
wiecznej wiosny” – Cuernavaca -
stolicy stanu Morelos. W Cuernavaca w XVI wieku żył
słynny konkwistador hiszpański Hernán
Cortés -
zdobywca Meksyku. Cortés miał tytuł Pana i Markiza del Valle de Oaxaca.
Na pierwszych zdjęciach Pałac Cortésa. Ówcześnie Pałac jest siedzibą Muzeum Regionalnego Cuauhnáhuac. Zawiera ekspozycje archeologiczne, ale także ciekawe malowidła na ścianach – Między innymi fresk, który namalował w 1930 roku Diego Rivera (znany artysta a prywatnie partner Fridy Khalo), zatytułowany „La Conquista y Revolución”.





Legenda głosi, że między
Pałacem Cortésa, a katedrą w Cuernavaca biegnie podziemne przejście.



A tutaj Plac Zócalo - już widzicie czemu "wieczna wiosna"? :) w całym miasteczku jest pełno kolorowych kwiatów.

Bardzo przyjemne miejsce na relaks w cieniu - hotel Las Casas w Cuernavaca



Zabudowa typowo meksykańska - tu kręcono część scen do filmu "Legenda Zorro" :)




Teraz pokażę Wam kolejne malownicze miejsce - jedno z moich ulubionych w całym Meksyku - Taxco de Alarcón, zwane
srebrnym miastem. Leży ono na wysokości 1800 m i jest ułożone na zboczu, dlatego można się sporo nachodzić, by je dokładnie zwiedzić :) a warto, dlatego, że miasteczko słynące z olbrzymich pokładów srebra jest prześliczne. Uliczki brukowane, a nad nimi wiszące kolorowe ozdoby, biała zabudowa z pomarańczową dachówką. Ta kolonialna miejscowość skradła moje serce.







Piękny Kościół Santa Prisca - Fundatorem kościoła był José de la Borda, który przez wiele lat inwestował w miejscowe kopalnie srebra, aż po wielu latach przyniosły mu one fortunę. Pewnego dnia dzięki temu stał się najbogatszym człowiekiem w Meksyku.


Srebrne ozdoby - naszyjniki, kolczyki, bransoletki (ja też lubię błyskotki i na pamiątkę kupiłam sobie malutkie kolczyki z Taxco :))




Obecnie nie ma już w Taxco dużych zasobów cennego kruszcu, więc miejscowość otworzyła się także na chętnie przybywających turystów - na wzgórzu trafiliśmy do sympatycznej hacjendy, w której mieściła się restauracja. Do dzisiaj uważam, że tamten obiad był jednym z najsmaczniejszych w moim życiu! :) Być może dlatego, że byliśmy zmęczeni podróżą, upalnym słońcem, spacerem pod górę i bardzo głodni, ale smak prawdziwych nachosów z guacamole, kukurydzianych tortilli, kaktusowej sałatki i kurczaka w sosie czekoladowym pamiętam do teraz :)




Białe garbusy idealnie wpisywały się w klimat tego miejsca :)


Mam wrażenie, że życie tam po prostu wolniej płynie


Podczas wyprawy po Meksyku przystanęliśmy na chwilę, by całe dwa dni poleniuchować - spędziliśmy je leżąc na plażach w ... Acapulco :)




Śniadanie z takim widokiem - istny Raj :)












Będąc w Acapulco wybraliśmy się wieczorem na pokaz skoków do wody ze Skały Śmierci - La Quebrada - i nazwa ta zapewne nie jest przypadkowa.

Dwa słowa na ten temat. Są to skoki do wody z 35 metrowego klifu. Śmiałkowie (hmm przyjmijmy, że to akt odwagi a nie głupoty), najpierw zbiegają
ze wzgórza z pochodniami w rękach na dół by przywitać tłum i wejść do wody, potem każdy po kolei, mokry po kąpieli wspina się po śliskiej skale na szczyt - im mniej doświadczenia tym zatrzymuje się na niższej skalnej półce. Panowie najpierw modlą się o pomyślny skok przy ołtarzu Matki Boskiej z Guadalupe, a potem pełni odwagi kolejno skaczą w przepaść do wody. Co prawda jest ktoś na dole, kto obserwuje przypływ wody i decyduje kiedy który z nich ma skakać. Meksykanie uwielbiają taką rozrywkę - podobno są konkursy i rankingi skoczków. Cóż, zbyt bezpieczne to nie jest ;)



Na dzisiaj to już wszystko. Mam nadzieję, że Wam się podobało i pojedziecie ze mną jeszcze dalej w kolejne weekendy - przez Góry Sierra Madre, Park
Narodowy Aqua Azul, Rezerwat przyrody w Celestun, będący królestwem pelikanów i flamingów, i wiele innych ciekawych miejsc, aż do Cancun. Tymczasem życzę Wam udanej soboty! :)
